- Sądzisz więc, że dentyści są straszni?- spytała niepewnie dziewczynka, zerkając na siedzącą na murku obok przyjaciółkę.
- Jeszcze tego nie rozumiesz, ale tak.- Druga z nich, o czekoladowych lokach zaczęła wesoło wymachiwać nogami.
- Nigdy nie byłam u dentysty...- westchnęła rozmówczyni.
Czekoladowo-włosa położyła rękę na ramieniu koleżanki.
- Tobie nic przy nich nie grozi.- Uśmiechnęła się.
Podłoga zaskrzypiała cicho pod moim ciężarem. Rozglądnęłam się w poszukiwaniu przyjaciółki, która powinna być teraz w domu i oglądać powtórkę "Pamiętników wampirów".
Nasz malutki, skromnie urządzony domek nad morzem idealnie odzwierciedlał nasze osobowości. Zagmatwany, ciepły i niepozorny z zewnątrz.
Salonem mogłam nazwać przestronne pomieszczenie o kojących, miętowych ścianach i ciemnych panelach. W rogu znajdował się liliowy narożnik, a tuż przed nim wykonany z jasnego drewna stolik o przeszklonym blacie. Pięćdziesięciocalowy telewizor naprzeciwko otoczony kinem domowym pozwalał na oglądanie filmów w doskonałej jakości i nagrywanie ulubionego serialu Amy. Tuż przy wejściu znajdował się czarny wazon z wielobarwnymi różami, które rozsiewały swój cudowny zapach po całym domu. Gdzieniegdzie mogłam jeszcze zauważyć półki z podniszczonymi już książkami i zdjęcia.
Panowała tu niespotykana cisza. Wypełniała wszystkie kąty, napawając mnie lekkim strachem.
Ruszyłam kolejny krok do przodu. Cicho, aby nie zbudzić drzemiących we mnie lęków.
Gwałtowny powiew wiatru nastąpił od strony wejścia, a na mojej szyi poczułam miarowy oddech. Jednego byłam pewna- moja przyjaciółka była martwa.
- Amy- wyszeptałam z krzywym uśmiechem.
Postać odlepiła się ode mnie i skoczyła na kanapę, porywając ze stołu pilot do telewizora. Ekran zamigotał, po czym ukazał zgromadzenie ludzi, krzyczących coś do siebie.
- Szybciej się nie dało, hm?- zaczęła.- Musiałam wyłączyć Stefana-Czyli jednego z rzekomo wampirystycznych kochasiów.-... na dziesięć minut. Wiesz, w tym czasie Damon-...braciszek Stefcia.-...mógł zabić już dużo ludzi- westchnęła teatralnie, kładąc nogi na ławie i odtwarzając kolejny odcinek z pamięci urządzenia.
Klapnęłam na najbliższy fotel, zdjęłam okulary i ułożyłam je na włosach, po czym wywróciłam oczami.
- Co to za oczopląsy odstawiasz?- Zachichotała.- To robi się tak!- Przedstawiła swoimi bursztynowymi oczętami pięknego zeza, a ja uśmiechnęłam się promiennie. Amanda odrzuciła do tyłu swoje czekoladowe loki i wróciła do wlepiania gał ocznych w plazmę.- A jak tam w tej placówce zwanej szkołą?- Zagadnęła.
- Do bani.
Słyszałam, jak dziewczyna tłumi śmiech.
- Oh, to wiem doskonale. Ale chodzi mi o to, czy poznałaś już k o g o ś.
- Natrętnego nauczyciela historii, który potępia istoty typu wampiry, syreny, święty Mikołaj- mruknęłam.
- Nie!- Zapiszczała przerażona.- Nie wierzy w Mikołaja?
Pokiwałam głową ze smutkiem i zdjęłam plecak, rzucając go na podłogę.
- Potwór!- oburzyła się Amy.
- Naprawdę nie mogłabyś chodzić do tej nędznej szkoły ze mną?- zaczęłam.
Przyjaciółka wyłączyła telewizor. Oho, zapowiada się na dłuższą rozmowę. Albo serialowy wampir znowu kogoś zabił.
- Nie chcę znowu przebywać w towarzystwie pijawek- prychnęła i usiadła na kolanach na sofie, sięgając po szklankę z sokiem.
Nie chciałam jej tego mówić, ale...
- Sama w pewnym sensie jesteś pijawką...- mruknęłam.
Ta spojrzała na mnie krzywo.
- Ja wysysam krew, one: życie.- Wyszczerzyła się.- I to nie jest równoznaczne.- Czemu nie zmyjesz tego syfu z buźki?- zapytała, wskazując na robiony przez pół godziny makijaż, zakrywający moje znaki. Wskazywały na to, kim jestem. A nie chciałam, żeby inni to wiedzieli.
- Wiesz...- zaczęłam, ale ona mi przerwała.
- Wyskakujesz gdzieś potem?- spytała z kpiącym uśmieszkiem. Zapewne ucieszy ją to, co powiem.
- Wybieram się z takim jednym gościem na plażę.- Dziewczyna dała znak ręką, abym kontynuowała.- Ma na imię Kevin.
Oblizała się słodko.
- Wysoki?- Uniosła jedną z brwi do góry.
- Wysoki- potwierdziłam.
- Podzielisz się z koleżanką, czyż nie?- Zrobiła minę niewinnego psiaka.
- Ja tym razem krwinek czerwonych sobie odmówię- zachichotałam.- Więc tak.
- Bycie wampirem to odlot- zaśmiała się Amanda.
- Chyba, że ktoś spiłuje twoje piękne kły- drażniłam się z nią, na co nastolatka pokazała mi swoje wspomniane wcześniej zęby z uśmiechem.
- Do dentysty raczej się nie wybieram- prychnęła i pociągnęła ze szklanki łyk soku.- A do przedawkowania krwi też mi się nie spieszy.
- To co, idziesz ze mną jako obstawa, czy jako ninja?- spojrzałam na nią i po raz kolejny zachwyciłam się jej niesamowicie opaloną cerą.
- Myślę, że pożywię się resztkami.
- To rusz ten tyłek i pomóż mi się przyszykować!- Rzuciłam w przyjaciółkę poduszką, którą ona chwyciła. Zaśmiała się złowieszczo, odkładając pustą szklaneczkę z powrotem.
- Na razie ci odpuszczę, ale poczekaj, co będzie jutro...
Leniwie podniosła się z kanapy, a ja za nią. Ruszyłyśmy długim i jasnym korytarzem na kręcone schody z misternie rzeźbioną balustradą, wykonane z jasnego drewna. Powoli zaczęłyśmy się wspinać na ich szczyt, z każdym krokiem odkrywając coraz więcej niesamowitego miejsca.
- Mam nadzieję, że ta randka będzie warta zachodu. Bo nie chcę przebrać się na marne- mruknęła Amy i zamaszystym ruchem otworzyła drzwi pokoju po lewej.
Amy cmoknęła z podziwem i poprawiła jeszcze ostatnią fałdkę na białej tunice, którą miałam na sobie.
- Idealnie- szepnęła.- Nawet poprawki nie były potrzebne.
Obróciłam się i zobaczyłam w odbiciu lustra dziewczynę o średnim wzroście i granatowych włosach z błękitnymi końcówkami, które swobodnie opadały na ramiona niczym fale. Włożona naprędce za ucho malutka stokrotka dodawała dziecięcego uroku. Blada cera, przykryta makijażem wydawała się być teraz opalona, a oczy iskrzyły się wesoło. Bluzka, sięgająca do bioder częściowo zakrywała krótkie, dżinsowe spodenki, a czarne japonki dopełniały dzieła.
Wyjęłam zza ucha kwiatuszka i obróciłam powoli w dłoniach, przypominając sobie rodzinne strony. Zielone lasy, do których wybierałam się z ojcem. Ciepły piasek na plaży i przyjemnie chłodną wodę w morzu. Łąki, które wiosną pokrywały się pachnącymi kwiatami.
- Przypomnij mi, dlaczego się stamtąd wyprowadziliśmy- szepnęłam smutno, wyrywając pierwszy, śnieżnobiały płatek.
- Szukały cię ze cztery więzienia i psychiatryk- odpowiedziała przyjaciółka.- Tylko jeden psychiatryk!- Zażartowała i szturchnęła łokciem, chcąc rozładować atmosferę.
- Aua!- Krzyknęłam dość głośno i upuściłam trzymaną roślinkę. Amy ukłuła mnie szpilką, przygotowaną na ewentualne poprawki w ubiorze, trzymaną w dłoni w rękę.
Dziewczyna chwyciła moje ramiona i uścisnęła, po czym zatkała usta ręką, zanim zdążyłam się na nią wydrzeć.
- Ciii...- Uciszyła mnie i powoli puściła. Rozmasowałam bolące miejsce, z którego cudem nie wydostała się krew.
- O co ci...- zaczęłam donośnie, ale ona położyła palec na ustach i rzuciła się na stary, czarny fotel w jej pokoju. Jej wzrok wędrował jeszcze przez chwilę po krwistoczerwonym pokoju z jasnymi meblami, które każda księżniczka chciałaby mieć. Zatrzymał się na czarnym łóżku, wyjętym z horroru.
- Lepiej usiądź- szepnęła.
Złożyłam ręce na piersiach i popatrzyłam na nią surowym spojrzeniem.
- Amy...- Głos lekko mi zadrżał.
Nastolatka westchnęła.
- Teorytycznie mam już osiemnaście lat, przez co w Polsce byłabym pełnoletnia- zaczęła, a mój niepokój rósł.- A ty ostatnio mówiłaś, że muszę nauczyć się żyć?
- Więc?- Konkrety, Am, konkrety!
- Wynajęłam pokój gościnny.- Uśmiechnęła się.
Poczułam, jak przez grubą warstwę pudru i innych świństw przedarły się rumieńce, które pojawiały się na moich policzkach w momentach złości. Dobrze, że nie trzymałam niczego w ręce.
- Wynajęłaś, hm?- powiedziałam przez zaciśnięte zęby, mrugając nerwowo.
- Tak- odpowiedziała dumnie i podała mi okulary z pobliskiej półki.- Załóż. Nie chcę widzieć, jak się złościsz, przedzierasz mój umysł na wylot i powodując poczucie winy- odrzekła swobodnie.- Nienawidzę głosu sumienia.
Spróbowałam się uspokoić, ale chociaż z natury byłam dość spokojną osobą, to była już przesada.
- Amy, czy ona wie, kim jesteśmy?- szepnęłam cicho i przytrzymałam się szafki, aby nie upaść. Wszystko może się wydać. Wszystko, na co pracowałam z matką i ojcem...
- On.- Poprawiła mnie, a nogi pode mną ugięły się.
- Jeszcze gorzej!- jęknęłam.
- Nie martw się!- Dziewczyna machnęła ręką, wstała i pomogła utrzymać mi pionową postawę.- Dobrze płaci, obiecał ciszę i porządek oraz, co najważniejsze, żarcie i wszystko inne załatwi sobie sam!- Zaczęła wyliczać na palcach.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie!- ostrzegłam ją ostro. Czułam się już trochę lepiej, ale nadal przerażała mnie sytuacja. Jesteśmy tu dopiero od tygodnia!
- Nie wie- odparła wesoło.- Jeszcze!
Ona chyba nigdy się nie smuci.
- Czy ty w ogóle myślisz o konsekwencjach?
- Luna, najwyżej wyssę trochę więcej krwi niż zazwyczaj, ty dodasz swoje hokus-pokus i po krzyku!- Uśmiechnęła się i zaczęła przebierać w ubraniach z misternie zdobionej szafy. Po długim zastanowieniu wyciągła lekko podniszczoną czerwoną bluzkę i leginsy.- Co złego może się stać?
- Wszystko!- krzyknęłam.- Czy wiesz przynajmniej, jak ma na imię? Nazwisko? Poprzednie miejsce zamieszkania?- dodałam już spokojniej.
- Gość jest strasznie tajemniczy.- Amanda przyłożyła do siebie bluzkę i obejrzała w lustrze.- Powiedział, że chce wynająć pokój, na razie tylko do stycznia. Zapłacił z góry i poszedł do pokoju, mi to na rękę!
- Jak wyglądał?- Stres mijał, zostało tylko lekkie przerażenie i obawa przed przybyszem.
- Nie wiem- westchnęła i odłożyła ubrania. Zaczęła przeczesywać włosy powolnymi ruchami, które zaczęły mnie uspokajać.- Było wcześnie rano...- Czyli coś koło dwunastej w mniemaniu przyjaciółki.-...a on był młody.
Zatopiłam na chwilę twarz w dłoniach.
- Jutro przyjeżdża Natty- szepnęłam.- Co ja mu powiem?
Amy ożywiła się. Przestała szczotkować loki, w jej oczach pojawiło się podekscytowanie, a usta utworzyły uśmiech.
- Nataniel przyjeżdża?- zapytała niepewnie.
- Yhm- mruknęłam.
- Powiesz mu, że...- Zamyśliła się.- To sprzątaczka. Albo wykurzymy go z domu na godzinkę i już.
- Wątpię, żeby zatrzymał się tylko na chwilę.- Natt był moim starszym bratem, którego nie widziałam od pół roku. Zazwyczaj panoszył się razem z matką i Milly, gdzieś w Hiszpanii czy Francji. Ale był również następcą ojca i musiał przyjmować nauki od mamy. Może to dlatego wiecznie go nie było. Dziwię się tylko, dlaczego się na to zgodził. Marzył o czym innym.
- Coś wykombinuję.- Wróciła do przygotowań.
- Jeśli gość coś zrobi, chociaż wyleje mleko w kuchni, zrobię mu coś, Amy!- jęknęłam.
- Dobrze, dobrze- westchnęła ciężko. - Idę sprawdzić, czy już się rozpakował. Trzeba sprawiać wrażenie dobrego gospodarza.- Uśmiechnęła się.
Wyszłyśmy z pokoju i zapukałyśmy do jedynych ciemnych drzwi, znajdujących się na końcu korytarza.
Po ciszy, która towarzyszyła prośbom o otwarcie, zdenerwowana Amanda otworzyła drzwi z impetem i wpadła do środka.
W pokoju leżały kilka nierozpakowanych jeszcze pudeł, ba, nawet nieotwartych. Wszystko wydawało się takie puste.
A nowego lokatora w środku nie było.
Błyskawiczna reakcja Amy zaskoczyła mnie. Wyskoczyła natychmiastowo z pokoju i rzuciła się na schody, w kierunku kuchni.
- Mówiłam, że to skończy się źle!- szepnęłam i zbiegłam za Amy na dół.
- Jak mogłam być taka głupia...- narzekała z kolei Amy.
- Nie martw się.- Pocieszyłam ją.- Może...
- Może jeszcze nie znalazł krwi w lodówce, tak!- prychnęła koleżanka. Jej mięśnie były napięte, jakby zaraz miała zaatakować.
Przeszłyśmy przez salon i zbliżałyśmy się do kuchni.
- Zabiję!- Otworzyłam drzwi do pomieszczenia.- Zabiję gnidę...- powiedziałam, zniżając głos.
Nowy kroił coś na desce, najprawdopodobniej pomidora. Kiedy tylko usłyszał nasze głosy, gwałtownie obrócił twarz.
Nóż tym razem nie uderzył o deskę. Po kuchni nie rozległ się charakterystyczny stukot.
Na głowę nadal nasunięty miał kaptur, oczy zakrywały okulary. Czerń przeważała w ubiorze. Przez pierwsze sekundy usta układały się jeszcze w tem sam zawadiacki uśmiech. Potem wykrzywiły się w bólu.
Tajemniczy. Nowym lokatorem był gość spod przystanku.
_______
* hehehehehh, Hanka Mostowiak by nie przeczytała, bosam tytuł straszny XD *
Drugi rozdzialik ^^
Postanowiłam, że szablon zmienię na dwójeczkę większością głosów *tego niestety nie da się zmienić D:*. Jak się podoba? ;3 Rozdział dodany byłby szybciej, ale od 30 kwietnia do 3 maja byłam nieobecna w domu (pielgrzymka-od dziś uraz do ryb, rosołu i innych rzeczy xD).
Ok. Miłego czytania ♥
[EDIT: 10 maja 2014]
Błędy powinny być poprawione. Wyłapał jeszcze ktoś jakieś? XD
Czyżby pierwsza? :P
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Kocham dziewczyny :3
Jedna uwaga: loków się nie czesze, bo zrobi się puch, wiem z doświadczenia :D
Ja, pierwsza :D
UsuńDzięki straszne, a co do loków- Amy to taka nowicjuszka! XDDD
Sama na początku się bałam wchodzić na tego bloga, skoro rozdział zatytułowałaś Kartony! Ale żyję, więc jest dobrze. ^^
OdpowiedzUsuńSyrena mieszkająca z wampirzycą? Cóż za idealne połączenie! Obydwie to postrach ludzki.
Kiedy zaczęłam czytać dialog to już się cieszyłam, że taki śmieszny, że taki życiowy, a tutaj... żelki. Tak. Bo wampir liczy tylko na żelki. Załamanie psychiczne, psychiatra płakał, jak mnie przytargano na oddział. Nie tego oczekiwałam. :C Okay, ostrzegałaś przed nimi, ale nie może być jednego opowiadania bez nich? :C
I ta zakapturzona postać. Mówmy na nią Czarny Kapturek. No nieźle. To coś wynajęło sobie pokój u nich. Ciekawie. Naprawdę. ;)
Dobra, nie rozbijam się z komentarzem, bo czas mnie goni i tak dalej. ;)
Życzę weny!
Czekam na next.
Buziaki. ;* :3
Kartony są dangerous :o
UsuńCo do żelków; problem solved! :D
Czarny Kapturek zawsze spoko :3
Wchodzę tu, bo przeczytałam Twój "spam", patrzę i co widzę? KARTONY... Dobre :D
OdpowiedzUsuńSuper jest ta jej przyjaciółka :)
A ten gość w czarnym? Niezwykle intrygujący... :D Taki mroczny i w ogóle... Czy mi się zdaje, czy on się ciachnął tym nożem...? Głupol ;P
Dobra. Kończę. Nie zanudzam. Pozdrawiam, weny i żelków życzę i z wielką niecierpliwością czekam na next,
Spite
P.s.: Śliczny szablon :)
UsuńHahahah, nie wydaje Ci się c;
UsuńDzięki <3
Podoba mi się : 3 Na początku jakoś mnie nie zaciekawił, ale z upartą miną czytałam dalej i dalej aż w końcu stwierdziłam, że przeczytałabym więcej xD
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta. :)
Tak, tu początek mi nie wyszedł :P
UsuńDzięki <3
ohohoho, grubo.
OdpowiedzUsuńBylo super, czekam na nexta.
Pozdrawiam i weny,
Elfik JoWita (Elfik Elen)
Nie mogło być cienko XD
UsuńDzięki wielkie :D
Czytam twojego drugiego bloga i stwierdzam że jest o niebo lepszy. A to pewno dlatego że nie przepadam za wampirami :P. W pierwszym rozdziale nie miałam pojęcia jakiej ''rasy'' jest bohaterka'' Przeczytałam w komentarzach że chyba wampiro-syrena'' Ale ręki se za to nie dam odciąć.
OdpowiedzUsuńNiestety w tym rozdziale znalazłam ogrom błędów. ''Gwałtowny powiew wiatru nastąpił od strony wejścia, a na mojej szyi poczułam ciepły oddech. Jednego byłam pewna- moja przyjaciółka była martwa'' Ciepły? Ciekawe wampiry mają ciepły oddech... Drugie zdanie nie potrzebne i nie logiczne. ''' Postać odlepiła się ode mnie'' Tekst wciągnięty tam na siłę, w dodatku kompletnie nie potrzebny. ''Musiałam wyłączyć Stefana na dziesięć minut. Wiesz, w tym czasie Damon mógł zabić już dużo ludzi'' NO błagam! Jedni oglądają ten serial i wiedzą o co chodzi, ale są osoby które nie oglądają i nie mają o tym bladego pojęcia. Stefan no postać czy urządzenie? Bo jeśli mnie pamięć nie myli to Stefan był postacią z pamiętników wampirów, ale jest jeszcze taki odkurzacz ''Stefan''. Wciągnęłaś postać z filmu do rzeczywistości? Bo ja się pogubiłam i nie wiem czy Damon jest w filmie czy opowiadaniu. ''który potępia istoty typu wampiry, syreny, święty Mikołaj'' Nie powinno być ''który potępia istoty typu wampiry, syreny, świętego Mikołaja''? ;D ''Amy ukłuła mnie szpilką, trzymaną w dłoni w rękę.'' A po kiego grzyba jej szpilka? o.O Od tego momentu wszystko się pomieszało i prawie nic nie dobrze. Akcja za szybko się rozwinęła i nic nie rozumiałam. Jednak chyba najbardziej z reszty tekstu mnie zdziwił ten tekst ''Po kuchni nie rozległ się charakterystyczny stukot.'' Jaki stukot? O co chodzi z tym stukotem? Naprawdę mogłabym jeszcze wiele błędów wyłapać np. że nie trzymasz się tekstu i wszystko jest jak by wyprane w pralce i wrzucone do cudzego prania (o ile zrozumiałaś metaforę :D) Ja na prawdę lubię tego bloga, ale ten rozdział Ci ani trochę nie wyszedł ;( Pozdrawiam Ola ;)
Mam nadzieję że docenisz mój trud pisania tego komentarza, bo jestem chora i pisałam go 2 razy bo mi się komp. zaciął i musiałam zrobić reset :P
UsuńUczymy się na błędach ^^
UsuńWielkie dzięki za krytykę, na którą, prawdę mówiąc, się szykowałam. Obiecuję doszlifować :D *po sprawdzianie z biologi. No, chyba że coś mnie odciągnie*
Co do sprawy wampirów itp.- tak, wiem, że nie każdy je lubi, ale wyznaczyłam sobie cel, żeby niektórych do nich przekonać (ja w relacjach z nimi jestem neutralna). A sprawa Lagoony wkrótce się wyjaśni :)
Stukot, stuk, stuk- jak kroi się różne warzywka albo inne rzeczy, nóż tak fajnie uderza o deskę xD
I postaram się poprawić. To opowiadanie jest pisane bardziej na poważnie i może nie potrafię się odzwyczaić od kotletowego chaosu :D
Pozdrawiam ;)
Miło że się nie załamałaś :D, ja wobec wampirów nie jestem negatywnie nastawiona, tylko nie przyzwyczajona ;) Ja z ''stuk, stuk'' mam skojarzenia z pacaniem po głowie mojej siostry gdy znowu jej odbije. Powodzenia na sprawdzianie z biologii :D Pozdrawiam
UsuńZaintrygowałaś mnie i ja chcę więcej! Bo to jest takie eqhforwgbieajh <3
OdpowiedzUsuńJak zgadniesz od czego jestem uzależniona, przemogę się i napiszę kolejny rozdział, na którymś z moich blogów mimo braku weny! =)
Sweet Berry :>
Twój komentarz jest taki fhaoueha XDDD
UsuńUzależniona od żelek? XD
To opowiadanie jest cudowne, niesamowite, magiczne i długo by wymieniać :)
OdpowiedzUsuńNie jestem dobra w pisaniu długich komentarzy więc po prostu powiem, że czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
Pan Zakapturzony się pojawił ^^ Wybrałaś mu imię?
Heuheuheu, oczywiście! :D
UsuńDowiesz się wkrótce :)
Co mi tam pod długich komentarzach, grunt, że jakiś jest xD
Dzięki Ci ♥
Nie zaczęłam od początku ale mi się podoba ;3 buziaczki Teabunny ;*
OdpowiedzUsuńSzczerość na blogspocie zawsze spoko, Wuśka! Bo następny lizak też nie będzie Ci przeznaczony! XD
UsuńNa początek dziękuję za komentarz pod prologiem. Każda opinia znaczy dla mnie naprawdę bardzo dużo, dlatego cieszę się, że znalazła się jakaś grupa ludzi, którym chciało się podzielić swoimi odczuciami po przeczytaniu.
OdpowiedzUsuńNazwa "Podwodna" brzmi obiecująco, dlatego z chęcią weszłam tutaj, do ciebie. Szablon jest śliczny, chociaż jak dla mnie powinien być bardziej... wodny, morski, skoro główną bohaterką jest syrena ;) Np: http://imagizer.imageshack.us/a/img199/6016/zkxa.jpg lub http://funkyimg.com/u2/4825/145/950173fioletprv.png. Oba na szablonownicy ;) O, znalazłam jeszcze jeden! http://s6.ifotos.pl/img/1png_xsqssaa.png. Zrozumiem, jeśli żadnego nie wykorzystasz. ;)
Jeśli chodzi o treść, to dużo błędów nie wyłapałam, ale uważam, że akcja rozwinęła się za szybko; pod koniec nie potrafiłam się w ogóle połapać, co się dzieje. Lepiej, gdybyś dołożyła jeszcze z pół strony w wordzie, a wszystko byłoby klarowne ;) Te nagłe ucięcie i zbieganie po schodach chyba myli czytelnika najbardziej. Ja, w każdym razie, nie mogłam się połapać.
Jeśli chodzi o postacie, to Amy przypadła mi do gustu, a z kolei Luna jakoś nie za bardzo. Od jakiegoś czasu zauważyłam, że nie przepadam za głównymi postaciami, a za tymi z boku, których na pierwszy rzut oka się nie zauważa i nie docenia. W tym wypadku tą postacią była Amy.
Oglądałam Pamiętniki Wampirów - a przynajmniej pierwszy sezon - także mniej więcej zrozumiałam, że wyłączyła Stefana, ale jednak dla kogoś, kto się na tym nie zna, mogło to zabrzmieć dwuznacznie. ;)
Prócz tego właściwie fajnie się zapowiada, dlatego dodaję do obserwowanych, żeby nie przegapić kolejnych rozdziałów. ;)
Pozdrawiam, Arachne
Co do szablonu; dwa, które przesłałaś straaaaszne mi się spodobały, ale jak na złość- coś tam wygasło i po ptakach :c A trzeci mi się niezbyt podobał XD
UsuńTaaak, muszę to poprawić :D Zrobię to wieczorem, jak będę miała czas ^^
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam <3
super ! czekam na nn ! i jeszcze ten "nieznajomy" z przystanku ? naprawdę ciekawy rozdział i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńAnonimek :3 Doczekałam się XD
OdpowiedzUsuńOkej, więc- dzięki za komentarz, a następny rozdział wkrótce ;)
Hej :-).
OdpowiedzUsuńI jestem. Wybacz, ze tak późno, ale niestety nie mam teraz laptopa przy sobie, bo nie ma mnie w domu, a na tablecie to nie chce mi sie lognąć na konto. Tak więc.... Uwielbiam Twoje poczucie humoru hahahaah
Hanka Mostowiak pewnie ma uraz do dziś hahahah kartony...ech, uśmiałam się naprawdę. Jejku :-). Dobra jesteś. Ja ryb też nie ruszam hahah, bo nie lubię jeść rybów, chyba ze w sałatce . ok, co do rozdzialu, podobal mi sie. Io do samego konca. Kartony.... A iprzypomnial mi sie teledysk lmfao hahahha ten koles z kartonem na łbie.
Dzis pobawie sue w anonimka heheheheh xD semirkowa anonimem dzis ojej :-)
Ciebie wpisałam drukowanymi, bo mi sie kaps włączył, ale z drugiej strony... Zwraca to uwagę moze bedziesz miala ze stu czytelnikow hahahahaha xD
.........
Pokoj-1408.blogspot.com