Roześmiany szatyn stanął przed drobną niebieskowłosą i uśmiechnął się nieśmiało.
- Proszę!- Powiedział radośnie.- To dla ciebie!- Wyciągnął rękę z krwistoczerwonymi różami i podarował je dziewczynie.
- Skąd je masz?- Obdarowana kwiatami zatopiła się w ich zapachu, ale po chwili jej oczy znacznie poczerniały.
- Były u sąsiadki.- Odparł chłopak, ale widząc minę siostry, dodał:- Przepraszam.
Niebieskowłosa cisnęła róże na ziemię i rzucając jeszcze pełne smutku i rozpaczy spojrzenie w stronę brata, odbiegła w stronę domu.
- Przepuście mnie!- Wydarł się ktoś z tyłu gromadzącego się na balkonie tłumu. Żywa muzyka ucichła, a zastąpiły ją rozgorączkowane szepty. Spróbowałam ukryć się w kącie balkonu, ale nie wychodziło mi to najlepiej. Nadal mogłam zostać zauważona. Plusem jednak było to, że pozostali mnie nie zauważali i że balkony dzieliło coś w rodzaju balustrady.
Po chwili z lewej strony, na samym przedzie pojawił się Shadow. Nadal miał na sobie koszulę, co mnie zdziwiło. Spodziewałam się po nim raczej imprezowania na maksa. Ale najwyraźniej chłopak nie zdążył się jeszcze rozgrzać. Przeczesał nerwowo swoje kruczoczarne włosy i zaczął wypatrywać wspomnianego ciała przez szkła okularów.
- Żyje?- Zapytał ktoś, prawie piszcząc ze strachu.
- Wygląda na trupa.- Odpowiedział napakowany blondyn z wytatuowaną kotwicą na bicepsie.
- Co mogło mu się stać?
- Chwila!- Krzyknęła długowłosa dziewczyna, stojąca zaraz przy Tajemniczym, na co on skrzywił się i wrócił do przypatrywania się nieboszczykowi.- To Kevin!
Poczułam silny ucisk w żołądku. Amanda go nie ukryła?Zdołałam usłyszeć wstrzymywane przez wszystkich oddechy. Tylko jeden z nich się nie zmienił.
- Gościu się nachlał i tyle.- Wzruszył ramionami Shad, wracając do środka.
Chmury zasłaniające księżyc odpłynęły w dalszą podróż po niebie, ukazując oblicze ofiary.
- Nie wygląda na nachlanego. Raczej na nieżywego.- Stwierdził koleś w polo.
- Co robimy?- Rzuciła długowłosa, prawie gryząc paznokcie ze strachu i przejęcia.
Kapturek powrócił, najwyraźniej zaniepokojny dalszymi rozmowami.
- O, o, ja wiem!- Krzyknął ktoś donośnym, znajomym mi głosem. Opalona ręka wystrzeliła w górę, machając zawzięcie.- Mam w sobie tyle energii, że mogłabym przebiec przez całą plażę nago z zamkniętymi oczami, śpiewając hymn Wielkiej Brytanii i trzymając w ręku patelnie z Tefala, uderzać nimi w rytm melodii!- Zaszczebiotała dziewczyna.
- Dlaczego więc tego nie zrobisz?- Shadow uśmiechnął się szelmowsko i objął nastolatkę ramieniem. Dotarło do mnie, kim jest szalona imprezowiczka.
- Nie!- Wyskoczyłam z bezpiecznej kryjówki i prawie przeskoczyłam balustradę rzucając się na znak przeciwu.- Patelnie są nam potrzebne do...- Improwizowałam.-... do usmażenia kotletów na rodzinny obiad!
Shady wypuścił rozanieloną Amy ze swoich objęć i podszedł do granicy balkonu. Tłum ucichł i wpatrywał się cicho w swojego lidera.
- Słuchaj, dzieciaku.- Uniósł mój podbródek do góry i spojrzał mi w oczy. Zachowałam neutralny wyraz twarzy, aby trochę go zdekoncentrować.- Nie zostałaś zaproszona na imprezę i nie życzę sobie, abyś zakłócała ciszę nocną razem ze mną. Nie będę się litował nad biedną sierotką.- Rzekł twardo i odwrócił się.
- Odszczekaj to.- Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Chłopak skierował na mnie swój wzrok, a kąciki jego ust uniosły się lekko.
- Hau hau.
W odpowiedzi ugięłam nogi, cicho zawarczałam i rzuciłam się na niego, powalając go na płytki. Balustrada zagruchotała, a tłum ożywił się znacznie.
- Biją się!- Krzyknęli wszyscy chórem i z podekscytowaniem wpatrywali się w walczących na posadzce.
W sumie walczyłam tylko ja, okładając oprawcę pięściami na prawo i lewo. On tylko spokojnie czekał na odpowiedni moment. Po chwili obrócił głowę w lewo, wpatrując się w plażę.
- Mi się zdaje, czy gość się poruszył?- Oznajmił spokojnym głosem.
Rozemocjowani imprezowicze zwrócili wzrok na wspomniane miejsce, łącznie ze mną. Jednak ciało tkwiło nieustannie w jednym miejscu, nie wskazując na chociażby najmniejszy znak życia. Pod kolanami poczułam chłód płytek balkonowych. Zerknęłam na miejsce, gdzie przed chwilą znajdował się Shadow. Zdołałam zobaczyć tylko unoszący się w powietrzu czarny dym zmieszany z pyłem.
- Hm. Najwyraźniej mam zwidy.- Powiedział znudzonym głosem Tajemniczy, krzyżując ręce na piersi i wpatrując się w księżyc.- Najwyraźniej mam już na dziś dosyć Bloody Marry!*
- Co z nim zrobimy?- spytał ktoś stłumionym głosem.
- Jak to co?- Prychnął gospodarz.- Jeśli ktoś jest na tyle mądry, aby go sprzątnąć, proszę bardzo!- Kapturek wrócił na parkiet, a za nim cała świta, z wyjątkiem Kotwicowego Gościa i Długowłosej. Wzruszyli ramionami i po chwili mogłam zobaczyć, jak sprawdzają oddech i puls Kev'a.
Westchnęłam ciężko i oparłam się o balustradę. Ciężkie krople deszczu zaczęły uderzać o płytki, następnie mocząc moje włosy i ubranie. Szeroko otwartymi oczami obserwowałam zabawę ludzi na imprezie Shadowa.
Światła co chwilę zmieniały kolor, muzyka dudniła głośno, a podest na środku pokoju, zamontowany zapewnie przed samą balangą, zajmował król imprezy, a któż by inny. Zgodnie z moimi przypuszczeniami, dopiero się rozkręcał. Otaczały go rzesze wiernych fanek, rzucających się na niego.
Nastolatek kręcił się wokół roześmiany, z charakterystycznym ironicznym uśmieszkiem. Jego wzrok napotkał szybę wychodzącą na balkon, w której odbijała się moja twarz, o przemoczonych włosach i rozmytym makijażu. Chłopak ledwo zauważalnie wystawił różowiutki język na zewnątrz i uśmiechnął się bardziej, a jego oczy zdawały się zabłysnąć nutką rozbawienia. Chwilę potem widziałam, jak Shady odważnie rozpina guziki kruczoczarnej koszuli, by potem ściągnąć ją i rzucić w tłum, dla potargania biednych wielbicielek.
Zauważyłam w tym czasie jedno: gość był trzeźwy jak niemowlę.
A także to, że sama chciałabym uczestniczyć w takiej imprezie i nie martwić się deszczem czy swoim byciem.
Ciepła woda spływała strumieniem z kranu, tworząc pianę w połączeniu z różanym olejkiem do kąpieli. Małe okienko i lustro zdążyły już zaparować. Puszysty niebieski ręcznik leżał naszykowany tuż obok wanny, a ja przykryta po brodę w wodzie zdążyłam nasiąknąć błogosławioną wodą.
Nie mam zielonego pojęcia, o co Tajmniczemu chodzi. Nie zrobiłam mu jeszcze nic złego, raczej to on mnie prowokował. Zaczął znajomość od gapienia się przy przystanku autobusowym, potem okazało się, że wprowadził się do mojego domu i urządził parapetówkę, na którą zaprosił najwyraźniej wszystkich oprócz mnie.
Wliczając w grono imprezowiczów osobiście Amy. Widać, że świeżo po wyssaniu krwi, bo zachowywała się jak naćpana i nachlana jednocześnie. Do tego zapomniała narzucić na ofiarę mroku, dzięki czemu ciało pozostałoby niezauważalne dla ludzi do czasu, aż delikwent obudziłby się. Na szczęście Kevin żył, był tylko nieprzytomny. Tak przynajmniej wynikało z ilości strat erytrocytów w krwi i energii.
Zamknęłam oczy i oparłam głowę o brzeg wanny. Przed oczami stanął mi obraz młodego Natta, z nieśmiałym uśmiechem na twarzy. Miał w ręce bukiecik czerwonych jak krew róż i kierował je w moją stronę. Zapamiętałam ich cudowny zapach i dlatego teraz, przy kąpieli w różanym olejku, wspomnienie wróciło.
Rozczarowaniem okazało się to, że róże były kiedyś białe. Nataniel nasączył je krwią sąsiadki, którą zaatakował, bo był głodny. Kwiaty leżały w pobliżu, więc aby drogocenna dla nas substancja się nie zmarnowała, nasączył nią róże.
I choć miałam wtedy dopiero dziesięć lat, odkryłam swoją mroczną naturę. To, że instynktowi się nie oprzę. To on mną włada, mimo że zdaje się, że jest na odwrót.
Muzyka z pokoju Shadowa ucichła, co nie oznaczało, że jej głośność była normalna. Dziwiło mnie, że policja jeszcze nie interweniowała. Zazwyczaj ludzie wkurzali się przy małych domówkach, których nie można byłoby porównać z trwającą obok imprezą.
Shadow. Czarnowłosy tajemniczy chłopak, który nagle wtargnął do mojego życia injuż pierwszego dnia nieźle pogmatwał parę spraw. Jego specjalnością były szelmowskie uśmieszki, złośliwość, prowokowanie, spraszanie starszych gości na parapetówki i oczywiście podrywanie niewinnych dziewczyn. Ale to nie było takie ważne, bo zastanawiało mnie jedno; jak, u licha, gość nagle usunął się spode mnie podczas walki na balkonie? Nic nie poczułam, a żeby się wyślizgnął możliwości nie było. Interesujący był ten pył i dym po jego zdziwieniu. Wiedziałam, że na świecie istniały jeszcze inne istoty, ale analizując wszystkie poznane dotychczas przeze mnie: żaden z opisów się nie zgadzał.
Kim jesteś, Shadow? I co knujesz?
Ciepłą flanelową piżamę okrył błękitny szlafrok, który zrzuciłam zaraz po wejściu do pokoju. Zauważywszy otwarte na oścież drzwi balkonowe, zamknęłam je. Pokój był wystarczająco wywietrzony, panowała w nim teraz przyjemna, chłodna temperatura. Spięłam włosy w szybkiego koka i przeszukałam szuflady w poszukiwaniu szczotki do włosów, której wiecznie nie mogłam znaleźć.
Kiedy starania okazały się żmudne, położyłam się na łóżku, wyczerpana całym dniem.
"Dobrzy ludzie sypiają znacznie lepiej niż źli. Oczywiście źli ludzie znacznie bardziej cieszą się z przebudzenia".
- Ten wyżej dobrze gada, polać mu!- Rozległ się wesoły głos obok, a tuż po nim nastąpił psychopatyczny chichot.- Dzień dobry!- Twarz Shadowa ukazała się zaraz nade mną, z uśmiechem na połowę twarzy. Chwila, okulary mu nie spadły?
Chwyciłam go szybko za ramiona i przeturlałam się z nim tak, że teraz to on znajdował się na dole, a ja górowałam. Siadłam na nim okrakiem i unieruchomiłam ręce.
- Ktoś mnie chyba bardzo lubi!- Uśmiechnął się szelmowsko.
*Bloody Marry- rodzaj drinku